Świdnickie legendy. O wieży ciśnień i lwie

Dawno temu pod Świdnicką Wieżą Ciśnień mieszkał lew. Zwierzę było bardzo groźne, do tego stopnia, że mieszkańcy bali się obok niego przechodzić. Był cały czas głodny i żywił się zarówno innymi zwierzętami, jak i ludźmi. Ludność osiedlała się daleko od wieży, ponieważ była to jedyna bezpieczna opcja, aby nie spotkać wieczorem lwa.
Ze względu na to, że w Świdnicy zaczęło brakować wody, mieszkańcy postanowili zrobić coś z tym – pozbyć się lwa i zacząć korzystać z wieży. Kilku śmiałków próbowało wygrać z potworem, jednak on był silniejszy. Każdy z nich wracał pokaleczony i przestraszony. W końcu zorganizowano zebranie, na którym burmistrz miasta wyznaczył nagrodę dla osoby, która uratuje mieszkańców. Do próby podjęcia walki ze zwierzęciem zgłosił się niejaki Kaziu.
Zobacz też: Świdnickie legendy. O Parku Młodzieżowym
Mężczyzna postanowił wybrać się pod wieżę w nocy, aby zobaczyć co lew robi po zmroku. Zakradł się do piwnicy z nożem i latarką i zobaczył ogromnego lwa z długim ogonem i wielkimi kłami. W pewnym momencie śmiałkowi zachciało się kichać, jednak nie zdążył zakryć nosa chusteczką i w całej piwnicy rozległ się hałas. Lew w jednej chwili zaczął szukać obcego, lecz gdy w końcu znalazł, Kaziu skierował w jego oczy oślepiające światło z latarki. W tym momencie, gdy lew padł od światła na ziemię, Kaziu miał kilka chwil aby uciec drapieżnikowi.
Śmiałkowi udało się bezpiecznie wrócić do domu. Zaczął zastanawiać się nad sytuacją i doszedł do wniosku, że zwierze boi się mocnego światła, dlatego też w ciągu dnia nie opuszcza piwnicy. Wpadł na pomysł pokonania lewa przy użyciu światła. Następnego dnia zwołał zebranie.
Zobacz też: Świdnickie legendy. O Kościele Pokoju
Gdy powiedział o spotkaniu z lwem i jego strachu przed światłem, z tłumu odezwał się elektryk o imieniu Władek. Zaproponował, że przygotuje specjalnie urządzenie, które oślepi zwierzę. Tuż po spotkaniu wraz z kilkoma ochotnikami wybrali się do jego warsztatu, aby przygotować świetlną broń na drapieżnika. Gdy urządzenie było gotowe, Kaziu w nocy podstępem wyprowadził lwa w stronę ulicy. Gdy tylko pojawił się na niej, mocne światło padło w jego kierunku. Lew zaczął wyć z bólu, a jego oczy wypełniły się płomieniami. Zwierzę padło na ziemie i już więcej nie powstało.
Następnego dnia w Świdnicy odbyła się uroczystość, na której wynagrodzono śmiałków za ich czyny i pomysły. Ludzie przestali się bać, a w ich domach pojawiła się woda z wieży.
Zobacz też: Świdnickie legendy. O ratuszowej wieży